poniedziałek, 31 października 2011

Nikt mi nie daje takiej siły

Nikt mi nie daje takiej siły
Jaką Ty mi dajesz, swym życiem
Nikt tak dużo mi miłości nie daje
Jaką Ty mi dajesz, przez swój uśmiech
A jest on jak diament czysty
Serce me skradłaś, wdzięcznym Ci za to
Usta twe są jak kwiaty na wietrze
Włosy.. złociste i bezcenne!
Oczy twe, mówiąc już wcześniej Gwiazdy!
Szyja twa niczym gładki puch śnieżny
Świeżo opadły na ziemi
Wychwalać bym mógł jeszcze przez wieki
Bo słowa dla mnie magię swą mają
Lecz powtarzać się lubię
Bo o Twym pięknie pisać uwielbiam!

Otucha..

Na podtrzymanie twej duszy
Ja piszę te słowa, bez katuszy
Pamiętaj jeno by za dużo nie rozmyślać
Samotność, smutek, łza już dużo zdziałały
I twe serce jest nam dobrze znane!
Polegać na nim możemy.. zawsze!
Cóż powiesz Ty gdy na próbę zostaniesz wystawiona
Dusza twa płynie, nie radosna lecz silna
Tu jest i ma dusza, spleciona jakby razem
Mkniemy razem przez to wszystko
Czasem z własnych błędów
Czasem z własnej winy
Aczkolwiek to i tak nas czegoś uczy
I Ty pamiętaj o tym, że kogoś takiego miłować będziesz!
Bo Ja swój skarb znalazłem, i pielęgnować go chcę!
A tam gdzie, dusza twa rozterki przeżywa
Pamiętaj te słowa:
                          Przyjaciół masz wielu!
                          Lecz tylko Ci ważni
                          Którzy są szczerzy
                          Samotność Ci doskwiera
                          Zwalczać jej nie musisz
                          Bo sama odejdzie
                          Także czekaj na Rycerza
                          Który Cię z wieży wyniesie.
Rycerz twój nadejdzie, jam jest nim dla mojej Panny
Słowa te dla nas są, ale i dla twego ducha
Nie zrozumcie mnie źle, to aż tylko otucha..

niedziela, 30 października 2011

Czas naszym..

Liście opadają, jesień się kończy.
Zbliża się zima, śnieg już bliski.
Biały puch osiądzie niebawem.
Teraz jesień się kończy, czas piękna.
Lecz i czas rozłąk, tak bardzo to widać
Czas samotności, też się zdarza.
Czas smutków, też i to nawiedza
Lecz mimo tego wszystkiego
Jesteśmy wszyscy tutaj razem
Więc łączmy swe siły w jedno
Będzie nam łatwiej..
Ja szczęście posiadam, lecz to nie kwestia posiadania
Ty swą rozłąkę przeżyłeś, lecz czeka Cię jeszcze ktoś kto zamąci Ci w głowie
A Ty samotność swą przeżywasz, lecz wiesz o tym, tak jak i ja o tym wiem, że i czas przyjdzie na Ciebie
Wiem że każdy z was mówi: Cóż Ty możesz wiedzieć, to tylko słowa.
Aczkolwiek jeszcze słowa te nabiorą większego znaczenia, bo czas działa dla nas.
A czas to dobry sojusznik, wydaje Ci się że to twój przeciwnik, boś samotna.
Mógł bym tu pisać puste słowa o tym że i nadejdzie czas na Ciebie, a jednak teraz były by puste
Lecz nabiorą znaczenia.
Czy pisać i o Tobie.. nie umiem przestać.
Gwiazdo moja, żadne słowa tego nie pokażą jak Cię kocham, aczkolwiek wiesz o tym.
Ja tylko piszę.. tylko.

poniedziałek, 24 października 2011

Sen, nasz sen

Gdy sił Ci brak by się wznieść
Gwiazdeczko spójrz do góry, tam jest księżyc twój.
Gdy nie wiesz co czynić dalej
Gwiazdeczko spójrz w górę, tam miejsce twe.
Gdy motywacja Twa zawiodła
Gwiazdeczko połóż się tuż obok mnie, i śnij razem ze mną.
Gdy czerń nękająca Cię przyćmi
Gwiazdeczko szepnij do mnie, razem coś zaradzimy.
Jak siły Twe Cię opuszczą, pamiętaj że masz mnie.
Dużo ja nie znaczę, dużo ja nie mogę
Lecz pamiętaj że masz mnie, księżyc twój.
Gwiazdeczko, połóż się teraz, zapomnij o smutkach
Gwiazdeczko, połóż się teraz, i śnij.

niedziela, 23 października 2011

Walka

Cóż to tam za rogiem się dzieje?
Czy ktoś umiera?
Kto jest ranny?
Cóż się tam dzieje?
Oto walka!
Lecz czemuż to Kobieta walczy?
Siłę swą ukazuje?
Nie! Precz z głupstwami!
To jej przeciwnik straszny!
Walczy gdyż tak musi!
Lecz poddawać się nie zechce!
Bo do walki siły nie brak!
Czemuż więc walczy Panna młoda?!
Przecież walka ta nierówna!
Może i nierówna, lecz wiarę w Nią pokładam.
Któż ty jesteś?
Jestem słowem.
Walcz więc za nią!
Walczyć? Nie, ja tu piszę! Tym chcę pomóc!
Czemuż więc nie pomożesz?
Słowa me siłą, lecz w tym innym znaczeniu.
Słowami wspomagam!
Czy to rozumiesz przechodniu?
Czy widzisz, to co ja widzę?
A cóż ty widzisz?
Sam zobacz..

Skarb

Pragnę pisać o Tobie, dniami i nocami.
Tyś mą Muzą, natchnieniem jest!
Dla Ciebie te wszystkie słowa.
Bo Gwiazdy, Księżyc, Kwiaty i inne cudne cuda świata
Nie opiewają wystarczająco Twego piękna!
Żadne słowa na ziemi nie mają tyle wartości co Twój uśmiech!
Pisać o Tobie mógł bym bez końca!
Dowodem to na mą miłość do ciebie!
Lecz dowodów nie potrzebujesz
Bo świadoma jesteś wyboru!
Lecz słowa te nie są po to by Cię upiększyć!
Gwiazdeczko, nie zrozum mnie źle
Lecz tobie nic już nie brakuje!
Wszystko co piękne, w Tobie zawarte!
Tyś mym szczęściem, mą muzą!
I pisać tak mógł bym bez końca!
Czy to poezja?
Czy to zwykłe słowa?
Nie ważne!
Dla mnie to szczęście!
A Ty Skarbie nim jesteś

Gwiazda

Słońce przemija, księżyc się ukazuje.
Nocą, gdy wszystko śpi, pojawiasz się Ty.
Pokazujesz jak jest.
Cóż to za obsesja?
Pisać, temat mi znajomy.
Lecz przestać nie potrafię.
Gdyż idealnym jesteś tematem mym.
Padasz na ziemię, skulona wśród gwiazd.
Oczy zamknięte, powieki opadnięte.
O czym śnisz istoto?
Czy to kolorowy sen, w którym jesteś?
Czy to mroczny sen, w którym jest?
Śnij, Aniele, jak się wybudzisz, staniesz na nowo.
Gwiazdko, znów na niebie ukarzesz się.
Razem z tobą, księżyc twój, obok świecić będzie.
Miła, wstaniesz z ziemi, zrozumiesz.
Przyjdzie czas, czas zrozumienia.
Teraz śpij i śnij Miła!
Śnij Aniele mój, Gwiazdeczko kochana.

sobota, 22 października 2011

Wilk

Kwiaty wszelakie porastają polanę.
Drzew w koło mnóstwo, różnorakie.
Na samym środku jabłoń.
Jabłoń która owoc swój dawno wydała.
Sarna siedząca w trawie objada smakołyki matki ziemi.
Niedźwiedź drapie korę drzewa.
Wilk siedząc na skale patrzy w górę, jakoby czegoś wyczekiwał.
Wiewiór węszy za żołędziami.
Lis skrada się cicho wśród wysokiej trawy.
Panuje tu harmonia.
Nadchodzi noc, wszyscy się chowają.
Tylko wilk pozostaje, ślepia swe wbił w księżyc i jakoby czekał, siedzi.
Zaczyna wyć.
Zza skały wychodzi kobieta, jej długie włosy oplatają się w warkocz, jej twarz promienna lecz nie uśmiechnięta.
Wilk kładzie się na zimnej trawie, opierając swą głowę o łapy.
Owa kobieta naga całkiem, kładzie się tuż przy zwierzu który dał jej schronienie.
Ciepło jego futra ogrzewa zziębłą dziewczynę.
Zasypia.
Nagle, pojawia się niedźwiedź. Z wielką siłą odrzuca wilka, po czym machnięciem łapy drapie kobietę.
Ona, przerażona, wilk bezsilny. Niedźwiedź wygrał swą ofiarę, lecz to nie koniec. Wilk wskakuje mu na grzbiet i gryzie, zadaje ból. Lecz to nic nie daje, zlatuje i pod siłą łapy przeciwnika ugina się, ucieka. Teraz wygrał ostatecznie. Niedźwiedź zadał ranę, odwraca się, odchodzi..

Rycerz

Rycerz w lśniącej zbroi, okryty chwałą, wyciągnął swój miecz i unosząc go w górę, doniośle krzyknął:
- Ty, która mi Ich zabierasz! Ukarz się!
Jego uszom nic nie odpowiedziało, żaden krzyk, tylko szum wiatru i szelest liści spadających na ziemię.
Koń Rycerza stanął nagle dęba, zrzucając jeźdźca, jakoby przestraszył się podmuchu wiatru unoszącego pył brudu z ziemi.
Giermek puszczając niebieską flagę z Lwem na godle, uciekł w panice w ciemny las. Szum rzeki przyćmiewał wszelkie rżenie konia, a spadające głazy z szczytu góry zagłuszały jęki mężczyzny.
Rycerz podniósł się z ziemi i dobywając miecza, krzyknął raz jeszcze:
- Zabrałaś mi już wiele! Teraz pozbawiłaś mnie konia i giermka! Przyjdź tu! Zabierz i mnie! Bo Jej nie dostaniesz!
Lecz jego uszom doszedł tylko dźwięk wzburzonej wody rzecznej, aczkolwiek i to nie powstrzymało zapału Rycerza który trzeci raz krzyknął:
- Ileż jeszcze karzesz mi czekać?! Przybądź do mnie! Zarżnij mnie, jak zarżnęłaś mą matkę i ojca!
Tym razem, tuż obok mężczyzny spadł głaz, głaz poplamiony krwią. To było ostatnie ostrzeżenie, jakoby gniew istoty owej sięgał granic swych.
- Tchórzysz.. Teraz tchórzysz!
Głos Rycerza rozszedł się po skałach, wodzie, drzewach i doszedł do każdego zakątku tej krainy. Tym razem uszom jego doszedł dźwięk rżenia konia.. lecz to nie był jego koń. Mężczyzna uniósł w blasku słońca swój chwalebny miecz i czekał.
Tupot kopyt i szum wiatru coraz groźniej zbliżał się do Rycerza, gdyż nagle wśród drzew ukazał mu się Czarny Jeździec na swym równie czarnym koniu. Twarz jego zasłaniał kaptur, a w ręce ciskał swój długi miecz. Rycerz zgiął się pod czernią bijącą od postaci mu przeciwnej, lecz podniósł się i rzekł:
- Oto ty, która zabrałaś mi ich, teraz chcesz zabrać mi ją.. Lecz walczyć będę o nią! Chociaż o nią..
-- Ty, twój czas nadejdzie, a wtedy nadejdzie ma Siostra, teraz wstrzymaj swe krzyki, inaczej zginiesz niechybnie wśród tych zgliszczy.
Postać na koniu przyłożyła ostrze miecza do gardła Rycerza ukazując swą potęgę i przewagę. Wtedy to mężczyzna zrozumiał iż nie o walkę siłową tutaj chodzi, a o ducha. Tak więc kończy się spotkanie Rycerza z Nią, a imię jej Los.

Marzenia

Twą pasją jest malowanie.
Mą jest pisanie.
Malujesz więc kredkami.
Ja operuję słowami.
Ty kreski łączysz w jedną całość.
Ja literki plączę w okazałość.
Świat twój w barwy przyodziany.
Mój w hasełka przypisany.
Marzenia Ty kreujesz.
Lecz spełnienia nie wyczekujesz.
Barwy, kredki w dłoni trzymaj.
Świat swój wielki wyolbrzymiaj.
Dąż do marzeń i zachcianek.
Splącz z nich piękny wianek.
Więc spinaj swe pośladki!
Kamień weź niegładki!
Walcz o swe marzenia!
I dąż do ich spełnienia!

czwartek, 20 października 2011

Piękno

Złoto, lśni, cenne.
Piękna niczym złoto..
To nie kwestia drogocenności.
To nie kwestia lśnienia.
To nie kwestia..
To piękno.
Piękna niczym zachodzące słońce nad Bałtykiem.
Piękna niczym fale Bałtyku, rozbijające się o skały.
Kobieta! Piękniejsza od złota!
Piękniejsza od Bałtyku!
Cóż składa się na piękno?
Róża rozkwitła, największa wśród swych sióstr.
Jej kwiat niczym dar powiewa na wietrze.
Piękny sen, stoisz tam.
Wśród kwiatów.
Wiatr kołysze wesoło twe włosy.
Uśmiech twój, ukazuje piękno.
Oczy twe, piękniejsze od Bałtyku!
Cenniejsza niż złoto.
Piękniejsza niż złoto.
Pożądana bardziej niźli złoto!
Jabłoń dojrzała, owoc swój wypuściła.
Ty stoisz tam, wśród kwiatów.
Piękniejsza niźli wczoraj.

Niebo

Księżyc wisi na niebie.
Gwiazdy spadają, powoli.
Lecą ku ziemi.
Deszcz plami koszulę.
Fale rozbrzmiewają się o skały.
Najdalej wysunięta, chroni.
Zwierzęta w strachu pochowane.
Stoisz tam nieugięcie.
Księżyc wisi na niebie.
Gwiazdy przy ziemi.
Deszcz..
Upadasz na jedno kolano.
Patrzysz w górę.
Cóż tam widzisz?
W oczach twych..
Księżyc wisi na niebie.
Oczy twe, księżyc.
Oczy twe, gwiazdy.
Deszcz..
Skóra twa, korzy się.
Chłód deszczu..
Zimno, ponuro.
Lecz wstajesz.
Patrzysz w górę.
Cóż tam widzisz?
Księżyc, gwiazdy.
Patrzę Ci w oczy.

Anioł

Twój Anioł upada, gdy ty się wznosisz.
Ty upadasz, gdy Anioł się wznosi.
Leć Aniele, leć jak najdalej Cię skrzydła poniosą!
Wyruszasz za dnia, gdy słońce jeszcze poranne pada na liście drzew.
Podróż wystawia Cię na próby, lecz ty lecisz.
Słońce, niby po twej stronie, a jednak parzy twe skrzydła.
Upadasz na nich, lecz podnosisz się.
Pierwsza myśl, nigdy więcej.
I lecisz dalej, dopóty noc Cię nie zastanie.
Osiadasz na łące, wśród wilków.
Sen Cię zmaga, sił brak.
Zasypiasz, wtedy to odzywają się w Tobie twe instynkty.
Lecz brakuje wiary, wiary w dalsze działanie.
Słońce wschodzi, gotujesz się do podróży.
Leć Aniele, leć jak najdalej Cię skrzydła poniosą!
Dzień płynie, a Ty lecisz, lecisz dalej, jak gdyby Cię siła niosła.
Dzień dobiega końca, zmagasz się z snem, ulegasz.
Wszystko powraca, zaczyna się od nowa.
Z świtem lecisz dalej.
Leć Aniele, leć jak najdalej Cię skrzydła poniosą!
Mój Aniele!

sobota, 15 października 2011

Ona

Promyki bijące od słońca nagrzewały tafle wody na jeziorze, wiatr wiał z zachodu, wiał jej w twarz. Włosy jej rozlatywały się na wietrze niczym wiosenny puch porozrzucany na zielonej łące, obrośnięty kwiatami wszelakimi piękny niczym jej młoda twarz. Uśmiech jej piękny niczym wesoły śpiew chóru ptasiego, rozwesela liście drzew kołyszące się pod siłą wiatru. Wszelkie zwierzęta siedzą w koło niej patrząc jedynie i nasłuchując jej oddechu. Oparta o swe nogi siedzi i oczy jej wpatrzone w tafle wody spod których wyskakują ryby i wpadają z powrotem do swych wodnych domów. Nawet Król, który wśród zwierząt sieje postrach, niebezpieczny, lecz siedzi tam, spokojny i opanowany, przygląda się. Wszystko co piękne przyszło tutaj by podziwiać coś jeszcze piękniejszego. Coś czego nigdy nie widziały. Lecz, może być jeszcze piękniejsza?

niedziela, 9 października 2011

Po co to?

Trudno uwierzyć nam w prawdę która dzieje się dookoła nas, coś co nas rani jest dla nas nie prawdopodobne i z czasem się przyzwyczajamy. Często się poddajesz, upadasz i leżysz tak aż do teraz. Czasem to inni ludzie pomagają nam upaść..
Upadłeś bo oni ci 'pomogli', teraz wstań, wstań gdy podaję ci rękę. A ty? Nie chcesz, leżysz i lamentujesz jak źle jest, jak nie dajesz rady. Mówisz że zmienili cię, że to wszystko przez nich. A co ja mówię? Słuchasz mnie w ogóle? Spójrz na to, spójrz jak jest i oceń czy warto coś zmieniać.
Mówisz że chcesz to zmienić, a jednak w głębi duszy nie chcesz, komfortowo ci tak. Jednak spójrz jak jest, popatrz jak popadasz w ruinę, jak cofasz się w szeregi ludzi upadłych. Dobrze wiesz o tym że warto coś zmienić, dlatego zrób to. Tak, to jest o Tobie, więc pomyśl że coś jest nie tak. I pamiętaj, jak upadniesz nie wiem jak nisko, to masz mnie, zawsze podam ci rękę.

sobota, 8 października 2011

Wspomnienia..

Siadasz na łóżku, opierasz głowę o ścianę, twój umysł ogarnia zatracenie, a ty cofasz się w myślach do czasów w których jeszcze byłeś dzieckiem, a może do czasów w których było lepiej lub gorzej.
Wspomnienia, każdy je ma, to oczywiste. Aczkolwiek, miło tak siąść na łóżku, powspominać. Miło..

Wspominasz czasy w których to byłeś zatracony w wirze zdarzeń które nie koniecznie były dla ciebie dobre. Ludzie których napotykałeś na swej drodze, jedni wyrządzają ci krzywdę, drudzy przechodzą obojętnie, a ci inni pomagają ci i cię wspierają. Ale są i te lepsze wspomnienia, pamiętasz gdy będąc "lubianym" przez tych pierwszych podchodzi twój przyjaciel, podaje ci rękę i pomaga wstać z ziemi. Wspaniałe, prawda?

Lecz pomyśleć ile "dobrych" rzeczy działo się w twym życiu, a ile tych dobrych. Ludzie, jedni przychodzą, drudzy odchodzą, jeszcze inni, zostają. Ty zostałeś, tkwisz w tym nadal, myślami, psychicznie. Niby idziesz na przód, niby żyjesz teraźniejszością, aczkolwiek gdy zasiadasz sam z ponurymi myślami, bez żadnych zajęć, siedzisz i myślisz, siedzisz i wspominasz. Nie chcesz aby to wracało, lecz czujesz się jak wtedy, mimo że żadne "dobre" rzeczy cię nie spotykają, mimo iż jest dobrze.

Uświadamiasz sobie jak bardzo było źle, jak dobrze jest teraz i jak to działa teraz na ciebie. Przeszłość cię zmieniła, teraz nie jesteś tym kim chciałeś być, aczkolwiek możesz nim być, lecz to trudna rzecz. Wystarczyło słowo, abyś pękł. Lecz im to nie wystarczało, słowa nie wystarczały, wtedy to uruchamiali swą siłę, a ty wtedy uruchamiałeś swą tarczę z łez. A to wszystko dla tego że byłeś, jesteś inny niż oni, niż ogół.

A to wszystko, bo Oni nie chcieli, bo oni odrzucili. Tam miał być twój świat, a jednak przywędrowałeś tutaj, na drugi koniec kraju, za młodu. Teraz żyć z tym musisz, czasem jest ciężko, czasem lekko, lecz ty z tym żyć musisz. Chciałbyś to mieć, odczuwasz braki, brakuje ci tego, aczkolwiek nie dostaniesz już nigdy takich "rzeczy". Dostać nie możesz, ale możesz to komuś dać. Nie zmarnuj tego. To twój dar.